Karol Nawrocki wynajmował za nasze pieniądze luksusowy apartament w muzeum w Gdańsku, czyli w mieście, w którym mieszka. Szef IPN-u twierdził, że przebywał w wynajętym pokoju łącznie 20 dni, ale z wykazu pracowników muzeum okazało się, że 41-latek zarezerwował 160-metrowy pokój na 197 dni. Jeśli przeciętny Polak miałby zapłacić samodzielnie, bez żadnych zniżek za pobyt, musiałby wydać na to ponad 120 tysięcy złotych. Tymczasem za noclegi Nawrockiego zapłacimy my, jako podatnicy.
Karol Nawrocki wynajmował za nasz hajs wypasiony apartament przez ponad pół roku
Karol Nawrocki przez ok. pół roku wynajmował luksusowy apartament Delux w Gdańsku, czyli mieście, gdzie i tak mieszka na co dzień. Oba budynki dzieli zaledwie 5 km, ale i tak szef IPN-u wolał naciągnąć nas na koszty, aniżeli dojeżdżać do pracy z własnego domu.
Obecny kandydat na prezydenta zarezerwował drogi apartament na 197 dni w ciągu roku. Nawet jeśli wykorzystał najwyższą dopłatę na mieszkanie, co należy się politykom i tak w sumie obciążył nas kosztami rzędu 25,6 tysięcy złotych. Jeśli miałby średnią zniżkę, zapłaciliśmy za jego noclegi ponad 50 tysięcy złotych.
Gdyby osoba prywatna, bez żadnych zniżek, chciałaby wynająć taki apartament an tyle dni, co Nawrocki, musiałaby się liczyć z kosztem rzędu ponad 120 tysięcy złotych. Kwota ta jest tak wysoka, ponieważ wartość jednej doby w takim pokoju zaczyna się od 750 złotych w górę.
Apartament ten należy do Muzeum II Wojny Światowej. Jego przedstawiciele napisali wyjaśnienie do "Gazety Wyborczej". W nim została zawarta informacja, że polityk wynajmował różne pokoje, nie tłumaczył się, jaki jest cel pobytu i nigdy za żaden nie zapłacił:
Dyrektor Karol Nawrocki korzystał z apartamentu DELUX (116 m2) i w trzech wypadkach z pokoju dwuosobowego. Z posiadanej przez Muzeum dokumentacji nie wynika cel ani charakter pobytu. Dyrektor Karol Nawrocki nie płacił za pobyt w hotelu.
Kiedy zapytano Nawrockiego, dlaczego wynajmował tak drogi apartament tak blisko domu, ten zaczął się mieszać w swoich odpowiedziach.
instagram.com/nawrockipl/
Karol Nawrocki ugina się pod ciężarem pytań dziennikarzy
Tej sprawy przedstawiciele mediów nie mogli zostawić bez wyjaśnienia. Zapytali więc kandydata prawicy na prezydenta, dlaczego wynajmował ten apartament i na ile dni. Sam zainteresowany stwierdził, że spędził tam dwa razy po 10 dni, odbywając kwarantannę. Jak można było usłyszeć na konferencji prasowej:
Ja fizycznie byłem tam dwa razy po 10 dni, gdy odbywałem kwarantannę.
Jednak z wyjaśnień pracowników muzeum wynika, że z 20 dni zrobiło się prawie 200. Tak więc trzeba było nieco zmienić swoje zdanie i odnieść się i do tego. Tak Nawrocki zrobił i stwierdził, że:
To nie jest prawdziwa informacja, że ja tam mieszkałem przez 200 dni. Słowo klucz — były one zarezerwowane przez tyle dni na moje imię i nazwisko, ale te apartamenty służyły też do spotkań służbowych z gośćmi z zagranicy oraz z kraju.
No ale rezerwacja była na jego nazwisko, a zapłacić trzeba i to z naszych pieniędzy. Ratować go próbował jego idol, Jarosław Kaczyński, który w środę w Sejmie w dość nietypowych słowach wypowiedział się o swoim pupilku i całej aferze:
To wszystko są bajeczki, nie macie żadnego kija na niego.
Na koniec swojej wypowiedzi Karl Nawrocki stwierdził, że jeśli trzeba będzie, zapłaci rachunek za wykorzystanie apartamentu:
Deklaruję tutaj publicznie. Jeśli zostanie mi wystawiony jakiś rachunek, to ja za niego zapłacę z własnej kieszeni. Nie będzie to dla mnie problem.
Jeśli przyjdzie mu zapłacić całą pulę, nie wykorzystując zniżek politycznych, 120 tysięcy będzie dla niego różnicą, która odbije się na jego kieszeni.