Wydawało się, że wynik wyborów jest już przesądzony, ale Adam Bodnar właśnie wykonał ruch, który może wywrócić stolik. Prokurator Generalny powołał specjalny zespół śledczy, który ponownie przeliczy głosy w prawie 300 komisjach. To oznacza, że batalia o uczciwość wyborów wkracza w zupełnie nową, decydującą fazę.
Bodnar idzie na całość. Powstał specjalny zespół śledczy
Adam Bodnar, prokurator generalny i minister sprawiedliwości, nie rzuca słów na wiatr. Jak donosi Gazeta Wyborcza, powołanie specjalnego zespołu śledczego to krok ostateczny. Ta decyzja nadaje sprawie najwyższą rangę, ponieważ oznacza wszczęcie pełnoprawnego postępowania karnego w sprawie możliwych nieprawidłowości wyborczych. Według informatorów dziennika, polecenia dla prokuratorów mają zostać wydane niezwłocznie.
Ta decyzja jest kluczowa, ponieważ dopiero w ramach śledztwa prokuratura zyskuje potężne narzędzie: prawo do przeprowadzenia oględzin kart do głosowania. Jak wyjaśniają eksperci, bez uzasadnionego podejrzenia popełnienia przestępstwa, nikt nie mógłby dotknąć zapieczętowanych worków z głosami.
Kodeks postępowania karnego reguluje zasady przeprowadzania oględzin dowodów. (...) Aby je wszcząć, musi zaistnieć uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zapowiadane powołanie zespołu śledczego oznacza, że takie postępowanie już zostało wszczęte albo zostanie wszczęte w poniedziałek
– czytamy w "Gazecie Wyborczej".
instagram.com/trzaskowskirafal/ ; instagram.com/nawrockipl/
Setki komisji pod lupą. Wiemy, gdzie będą szukać
Na celowniku śledczych znajdzie się dokładnie 296 komisji wyborczych. Ta liczba nie jest przypadkowa. To efekt twardych danych z najnowszych ekspertyz zamówionych przez Prokuraturę Krajową u profesorów Szkoły Głównej Handlowej, dr. Jacka Hamana oraz dr. Andrzeja Torója. Ich analizy statystyczne bezlitośnie wskazały miejsca, gdzie mogło dojść do anomalii przy zliczaniu głosów.
Dla nas wiążące są ekspertyzy, które zostały zamówione oficjalnie i które opublikowaliśmy na stronie Prokuratury Krajowej
– podkreśla informator dziennika.
Analiza profesorów z SGH wykazała, że problem może być poważny. Wskazano na konkretne grupy ryzyka, które teraz prześwietli zespół śledczy Bodnara:
- 145 komisji z bardzo wysokim ryzykiem błędu,
- 104 komisje z wysokim ryzykiem błędu,
- 47 komisji, w których mogły wystąpić inne anomalie.
Co istotne, sam Adam Bodnar przyznał, że błędy mogły wystąpić na niekorzyść obu kandydatów. Chodzi jednak o skalę, która według prokuratora generalnego może sięgać "raczej kilkunastu tysięcy głosów".
Wybory, które wciąż budzą emocje
Stawka tej gry jest ogromna. Przypomnijmy: w II turze wyborów prezydenckich Karol Nawrocki pokonał Rafała Trzaskowskiego różnicą prawie 370 tysięcy głosów. Walka była zacięta, a wszystko odbyło się przy rekordowej frekwencji w historii III RP, która wyniosła aż 71,63%.
Tymczasem formalna machina państwowa toczy się do przodu, jakby nic się nie działo. Już 11 czerwca odbyło się uroczyste wręczenie zaświadczenia o wyborze Karola Nawrockiego na prezydenta, a jego zaprzysiężenie przed Zgromadzeniem Narodowym zaplanowano na 6 sierpnia. To podkreśla dramatyzm sytuacji – w tle przygotowań do inauguracji prokuratura rozpoczyna śledztwo, które może podważyć cały proces.
Co to oznacza dla wyniku wyborów?
Powołanie zespołu śledczego to wyraźny sygnał, że prokuratura nie jest usatysfakcjonowana dotychczasowym trybem wyjaśniania wątpliwości. Sąd Najwyższy co prawda rozpatrzył część protestów wyborczych, uznając niektóre zarzuty za zasadne, ale jednocześnie stwierdził, że nie miały one wpływu na ostateczny wynik. Dla wielu, w tym dla premiera Donalda Tuska, to za mało.
Tylko sprawdzenie wszystkich nieprawidłowości da przekonanie, że te nieprawidłowości nie miały wpływu na wynik wyborów
– mówił szef rządu.
Decyzja Adama Bodnara stawia pod znakiem zapytania działania Sądu Najwyższego i otwiera zupełnie nowy front w walce o wynik wyborów. Teraz piłka jest także po stronie marszałka Sejmu Szymona Hołowni, który będzie musiał zdecydować, co zrobić z uchwałą SN o ważności wyborów w obliczu prokuratorskiego śledztwa. Jedno jest pewne: wyborcza saga daleka jest od zakończenia.